Urodziłam się i wychowałam w Chodzieży jednak całe moje dorosłe życie związane jest ze Strzelcami. Tu w lipcu 1971 roku podjęłam moją pierwszą pracę jako stażystka w gospodarstwie rolnym. Wybór nie był przypadkowy. W PGR od 1951 roku pracował jako elektryk mój tatuś †Bogumił Roguszka. Najpierw w zakładzie mechanicznym, a potem właśnie w Zakładzie Rolnym w Strzelcach.
W Strzelcach po raz pierwszy poznawałam pracę w księgowości, pod czujnym okiem starszej księgowej Mirosławy Pareckiej oraz naocznie zobaczyłam jak wygląda praca w gospodarstwie. Brałam udział w zwózce zboża z pola do magazynu, jechałam z kierownikiem gospodarstwa Bolesławem Sobisiakiem bryczką na pole, byłam w oborach. Wówczas zrozumiałam jak trudna jest praca w gospodarstwie rolnym. Poznałam pracowników, a także ich rodziny, gdyż brałam udział w spisie rolnym. Dziwiło mnie, że tyle rodzin jest ze sobą spokrewnionych. Warunki mieszkaniowe pracowników były bardzo złe. Niektóre rodziny były duże, a zajmowały pokój z kuchnią bez łazienki, w zniszczonych budynkach.
Po odbyciu rocznego stażu w księgowości zostałam zatrudniona na stałe w dyrekcji kombinatu, mającej siedzibę w pałacu w Strzelcach. W kombinacie przepracowałam równe 22 lata, stopniowo awansując od stażystki do głównej księgowej kombinatu. Moimi współpracownikami i jednocześnie mieszkańcami Strzelec byli m.in. †Waleria Jabłońska, Bożena Brokmann, †Zygmunt Ratajczak, † Andrzej Musiał, Jerzy Kowalski, Konrad Bednarski.
28 czerwca 1993 roku jako ostatnia opuszczałam pałac po restrukturyzacji kombinatu – pałac został oddany w dzierżawę, zakład rolny przekształcony w spółkę, a kombinat przestał istnieć. Znamienne jest to, że na te trzy dni powróciłam niejako do początku swojej drogi zawodowej, bo przenieśliśmy się do gospodarstwa rolnego.
Były to dobre lata. Na moich oczach Strzelce zmieniały się. Powstało osiedle mieszkaniowe i domki jednorodzinne, wybudowano świetlicę, całkowicie został odrestaurowany pałac. Wszystko to powstało dzięki inwestycjom kombinatu PGR, którego dyrektorem od 1970 roku do samego końca był Pan Andrzej Weber. Kombinat dbał o swoich pracowników i zrobiono naprawdę wiele, aby ludziom żyło się lepiej.
Pracownicy zamieszkali w blokach, w pałacu była stołówka i przedszkole, a w świetlicy odbywały się zabawy, wesela i inne uroczystości. Pracownicy mogli korzystać z wczasów pracowniczych, organizowano wycieczki dla pracowników i emerytów, kolonie i obozy dla dzieci.
W 1982 roku przeprowadziłam się do Strzelec i nie żałuję. Od początku nie czułam się obco, gdyż wielu mieszkańców, szczególnie tych starszych, znałam z okresu stażu w gospodarstwie rolnym. Miałam pracę na miejscu, przedszkole i szkołę dla córki, życzliwych sąsiadów, łatwy dojazd do Chodzieży (od 01 maja 1984 roku-komunikacja miejska)
Niestety wszystko się zmieniło po likwidacji kombinatu.
Wielu pracowników zostało bez pracy. Część pracowników przeszła na emerytury i renty, a reszta musiała szukać nowego miejsca pracy i niejednokrotnie uczyć się nowego zawodu. Jednak nikt nie szukał nowego miejsca zamieszkania, bo mieszkania można było wykupić na własność i ludzie pozostali w Strzelcach.
Mieszkańcy wzięli sprawy w swoje ręce i w 1996 roku powstała spółdzielnia mieszkaniowa. Początki były trudne. Bloki wymagały remontów, a pieniędzy brakowało nawet na węgiel. Zaczynaliśmy praktycznie od zera. Miałam okazję obserwować wszystko z bliska, gdyż przez sześć lat byłam członkiem rady nadzorczej spółdzielni. Jednak dzięki zaangażowaniu zarządu oraz wyrozumiałości mieszkańców osiedle zaczęło się zmieniać.
W 1997 roku podłączono do Strzelec ogólnodostępną linię telefoniczną, a dzięki zaangażowaniu mieszkańców w części niszczejącej świetlicy powstała prowizoryczna kaplica. Przy współpracy gminy, szkoły i spółdzielni zaczęto organizować na placu za świetlicą festyny dla dzieci i dorosłych.
W kolejnych latach dzięki wsparciu gminy, powstał plac zabaw dla dzieci, poprawiono stan dróg, wybudowano chodniki i doczekaliśmy się po kilku latach prawdziwej kaplicy i świetlicy. Bloki na osiedlu z roku na rok zmieniają swój wygląd i zrobiło się kolorowo.
Jak to w życiu bywa wielu ludzi już odeszło, ale przybywają nowi, rodzą się dzieci, a życie toczy się dalej. Mam nadzieję, że zmian będzie więcej i mieszkańcy Strzelec będą w nich aktywnie uczestniczyć co już widać.
Może jest to trochę laurka dla Strzelec, ale zawsze uważałam, że lepiej pamiętać rzeczy dobre niż rozpamiętywać te złe.
Danuta Jakubczak